♥ moja pielęgnacja paznokci ♥
Cześć Kochane ♥
Uprzejmie uprzedzam, że post będzie długi więc usiądź wygodnie z kubkiem kawy i miłego ♥
Dzisiaj przygotowałam dla Was pierwszy post z serii pielęgnacyjnej i postanowiłam nieco przybliżyć Wam moją paznokciową historię i sposób, w jaki obecnie o nie dbam. Zważywszy na to, że w chwili obecnej dość często zmieniam manicure (bo blog i bo lubię) muszę odpowiednio nawilżać paznokcie, by nie uległy samo destrukcji od nadmiernego wysuszenia. Myślę jednak, że ważnym elementem tej publikacji będzie opowiedzenie Wam o moich paznokciach - pokrótce oczywiście, ale było kilka ważnych wydarzeń, które wpłynęły na to jak teraz wyglądają.
Moja paznokciowa historia...
Od dawien dawna, odkąd sięga moja pamięć, gdy tylko zaczęłam bardziej interesować się moim wyglądem i chciałam dbać m.in o paznokcie, jak na złość - oczywiście, moja płytka była słaba. Swoją słabość okazywała w sposób bardzo dosadny poprzez częste łamanie, rozdwajanie, białe plamki itp.. Nie żebym się tak szybko zniechęcała, nic z tych rzeczy :) Usilnie chciałam mieć pomalowane paznokcie, więc je malowałam, ale nie zwracałam szczególnie uwagi na to w jaki sposób to robię. Nie zaprzątałam sobie głowy jakimiś odżywkami czy bazami pod lakier, zawartością acetonu w zmywaczu czy stosowaniem oliwki na skórki. Raczej obce były mi też kremy do rąk czy preparaty do zmiękczania skórek. O ile dobrze pamiętam, nie miałyśmy z mamą cążek do skórek tylko takie radełko, którym bardzo łatwo było sobie zrobić krzywdę. Tak więc aplikowałam lakier bezpośrednio na paznokieć, czekałam aż wyschnie lata świetlne, chodziłam kilka dni (oczywiście nie z brakiem odprysków) a potem zmywałam najtańszym zmywaczem z acetonem. Pamiętam, że paznokcie wyglądały wtedy jak wyschnięte jezioro i praktycznie za każdym razem po zmyciu koloru były rozdwojone. I tak latami się to trwało, z czasem zaczęłam w końcu stosować odzywki pod i topu na lakier, ale kondycja moich paznokci nigdy się nie poprawiła. Zawsze musiałam je nosić krótkie, zawsze były słabe i łamliwe. Aż do czasu gdy nastała w moim życiu decyzja o wypróbowaniu hybryd! I uwaga... to było rok temu! Baaardzo długo się wahałam i zastanawiałam czy skusić się na hybrydy, nigdy nie miałam ich wykonywanych w salonie kosmetycznym, ale moja mama kilka razy się skusiła i zawsze później żałowała i skarżyła się na pogorszenie stanu paznokci (mimo iż ma piękną i mocną płytkę). Ale w końcu blogerki rozsławiły firmę Semilac, pojawiło się sporo filmików na YouTube jak wykonać taki manicure hybrydowy w domu, przeczytałam masę artykułów o tym, czy niszczy to paznokcie czy też nie. Ostatecznie na pierwszy rzut skusiłam się na lakiery MONO z NeoNail. Kupiłam trzy kolory, ponosiłam miesiąc, przekonałam się, że moim paznokciom nic nie dolega i przepadłam. Nakupowałam różne kolory różnych firm: Semilac, Cosmetics Zone i chińskie lakiery z aliexpress. Dwa razy w miesiącu siadałam na dwie godziny i bawiłam się zdejmowanie i zakładaniem hybryd. Starałam się zachować wszystkie środki ostrożności typu: nie piłować płytki paznokci z góry, nie ściągać na siłę patyczkiem i przede wszystkich nie zgryzać zębami lakieru "na sucho". I tak sobie nosiłam hybrydy, zapuściłam piękne, długie paznokcie i miałam wręcz wrażenie, że stały się one mocniejsze niż wcześniej. Sielanka trwała około 6-8 miesięcy. Po tym czasie pojawił się problem - i to bardzo bolesny. Dosłownie z jednego manicure na drugi, w przeciągu dwóch tygodni płytka paznokcia zaczęła mi odchodzić od łożyska. Nastąpiło to w skutek wysuszenia skóry wokół paznokcia i pod nim podczas odmaczania lakieru hybrydowego w acetonie. Bolało jak cholera! Decyzja była natychmiastowa - koniec z hybrydami (płakałam nad tym i ubolewałam długie noce, bo ten sposób był szalenie wygodny). Sprzedałam cały mój zestaw, by nie kusił do złego, spiłowałam paznokcie do zera i zaczęła się moja długa droga by zregenerować płytkę, wzmocnić ją i nawilżyć skórę. I tutaj możemy przejść już do tego, jak w tej chwili dbam o dłonie i pazury, ponieważ przyzwyczajenia zostały i staram się kontynuować.
Moja obecna pielęgnacja paznokci :)
Najważniejszym elementem, który uważam pomógł mi najbardziej było regularne moczenie pazurków w miseczce z podgrzaną mieszanką olejów. Głównym składnikiem była oliwa z oliwek, dalej kilka kropel olejku z malin, z drzewa herbacianego i oliwki dla dzieci. Miksturę podgrzewałam przez 30s w mikrofalówce a następnie włączałam sobie filmik na YT trwający ok 15 minut i przez ten czas moczyłam obie dłonie (opuszki palców). Robiłam tak 2-3 razy w tygodni, obecnie staram się wykonywać ten zabieg raz w tygodniu. Co jeszcze?
Raz na jakiś czas wykonuję sobie manicure japoński przy użyciu zestawu P.Shine, który zakupiłam chyba dwa lata temu na allegro. Ma za zadanie odżywiać paznokcie, wzmacniać i nadać im zdrowego wyglądu - jeśli macie ochotę przygotuję osobny wpis na ten temat. Ponad to kilka razy dzienne wsmarowuje w dłonie i paznokcie krem do rąk. Nie mam jednego ulubionego, zawsze wybieram te nawilżające. Na noc nakładam naprawdę grubą warstwę kremu i zakładam bawełniane rękawiczki. Przed każdym manicure nakładam na paznokcie odżywkę, obecnie mam tą z Sally Hansen Maximum Growth i sprawdza się świetnie. Po wykonanym manicure staram się pamiętać, by wetrzeć w skórki oliwkę.
Oczywiście oprócz nawilżania ważnym aspektem jest także proces mechaniczny, czyli to w jaki sposób nadajemy naszym paznokciom pożądany kształt. Mając hybrydy miałam coś a'la migdał, obecnie mam kwadrat, ale mogę sobie na to pozwolić, bo moje paznokcie są mocne jak nigdy. Po pierwsze: pilnik - ja używam papierowego o drobnej gradacji, prawie jak polerka. Paznokcie piłuję zawsze w jedną stronę, powoli, nie spieszę się. Następnie delikatnie wyrównuję krawędź polerką 280grit. Po drugie: cążki - jeśli chodzi o skórki to od czasu założenia bloga wycinam je cążkami po uprzednim zmiękczeniu - robię tak średnio raz na tydzień, ponieważ ładniej to później wygląda na zdjęciach :) Należy pamiętać by cążki były odpowiednio ostre, by nie poszarpały nam skórek, ale też żeby nie zrobić sobie nimi krzywdy. Bądź cierpliwa przy tej czynności i nie spiesz się.
Efekty ?
Na chwilę obecną moje paznokcie są długie i mocne jak nigdy! ODPUKAĆ - nie mam problemów z rozdwajaniem ani łamaniem, nawet jak nie noszę lakieru do paznokci to aplikuję tylko odżywkę i żyją sobie swoim życiem. Nie mam też problemu z żółta płytką, mimo iż dość często zmieniam mani.
Okey, dobrnęłyśmy do końca! :) Mam nadzieję, że zawarte w tym poście informacje pomogą Wam odpowiednio dbać o paznokcie. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania piszcie śmiało w komentarzach, na wszystkie postaram się odpowiedzieć. Jeśli macie swoje sprawdzone sposoby na mocne i piękne pazurki to koniecznie podzielcie się nimi podzielcie - chętnie wypróbuję! :) A już wkrótce pojawi się post o produktach niezbędnych do wykonania trwałego i pięknego manicure. Dziękuję, że jesteście ♥
0 komentarze